Anna Lachnik
Dojrzałość
Dojrzały łan zboża
Lśni w słońcu złociście
Smagany wiatrem
Pochyla głowę
Na powitanie
Choć dobrze wie
Że życie jest krótkie
Jednak wspina się w górę
Dojrzewa
Zebrany owoc stanie się
Pożytkiem codzienności.
Szczęść Boże Ziemi
Tej Ziemi
Na której powstaje
Życiodajny chleb
Jesienne pragnienia
Odnaleźć swoje miejsce na ziemi
Odszukać źródełko w lesie
Czerpać wodę przejrzystą
Podziwiać piękno przyrody
Wsłuchiwać się w ptasi chór
Ujrzeć pędzącego konia
Dosiąść go choćby w marzeniach
Pogonić w nieznane za szczęściem
Takie są moje jesienne
Niedoścignione pragnienia
Jesień życia
Jesień pokryła
Zielone liście barwami
Spadają pod stopy
Układając dywany
Człowiek przystanął
Popatrzył
Zdjął nakrycie z głowy
Przygładził przyprószone
Szronem włosy
…i odszedł w zadumie
Muzyka w poezji
Muzyka poezją wezwana
Strunami skrzypiec śpiewa
Słuchana sercem
Koi rany
Jest lekiem
Dla zakochanych
Wznosi się ptakiem i opada
Rytmem przeróżnych dźwięków
Uczy ciągle nowego
W duszy rozbrzmiewa
Styl i piękno melodii
To kompozycja kwiatów
Rozkołysana na klombach
Zawsze żywa
Uleciały nutki młodości
Jak liście gnane
Przez wicher w nieznane
Pożółkły kalendarze
A muzyka w poezji
Wiecznie trwa
Musi trwać
Trwać będzie
Pieśń o miłości
Nie będę jej śpiewać
Powiem jak wszyscy
Miłość jest piękna
Jeśli w Twoim sercu
Prawdziwie zamknięta
Nicią pajęczą spleciona
W różne strony świata
Poeta powiedział
Spiesz się kochać ludzi
Tak szybko odchodzą
I Tobie odpływają lata
Daj trochę ciepła
Od serca swojego
Choć chłodno dookoła
Pokochaj bliźniego
Przemijanie
Stworzyciel Świata
Istnienia ludzkie
Niczym książki
Ułożył na półkach
Wszystko tu znajdziesz
Jest zapisane
W mgnieniu oka
Zapełniają się
Kartki codzienności
Życie przemija
Czasu nie zatrzymasz
Wszystko zostawisz potomnym
Oni osądzą
Na której półce
Książką pozostaniesz
Może czytać Cię będą
W milczeniu
Z pochyloną głową
Oddając szacunek mądrości
Przyjaźń
Chciałabym wylać
Gorycz z kielicha
Niech popłynie
W nieznane
Do licha
Wolę słodyczy krople małe
Rozgrzewające
Ciało i duszę
Bo ja chcę do ludzi
Bo ja tak czynić muszę
Nie odrzucaj przyjaźni
Zamkniętej w mojej dłoni
Poczuj ciepło
Już teraz
Płynie właśnie do niej
Świerszcz za kominem
Świerszcz za kominem
To wspomnienie
Dawnych lat
Świec dymiących cienie
W błogiej ciszy
Ciepło matczynych rąk
Nauka pacierza przy kominku
Ukołysanie do snu
Muzyka świerszcza
To opowiadanie
Ale wszystko inne
Naprawdę istniało
I w sercu pozostanie
W jesieni życia
Szukam Ciebie
W pożółkłych liściach drzew
Przeszlibyśmy przez życie
W pogodne i szare dni
Podałbyś mi ramię
Poczułbyś serca bicie
Smutki odeszłyby w dal
Już zmierzch przesłonił obłok
Gwiazdy rozsypał pod stopy
Wnet rozświetliły drogę
Purpurą i złotem
Choć jesień srebrem prószy
Malownicza tęcza
Nadzieję budzi
W naszych duszach
Zdjęcie: Dreamstime.com